Nie ukrywam, że dość sceptycznie przyjmowałam zachwyty nad terapią stosowaną przez Wiktora Żenni. Dwa lata temu, jeszcze w lokalu redakcyjnym przy ul. Twardej, zorganizowaliśmy spotkanie z terapeutą i pokaz metody Żenni, ale to wcale nie przełamało mojej nieufności. Widziałam już wiele „cudownych aparatów”, metod. Pewnie to kolejna eferneryda – myślałam. Odtąd śledziłam uważnie informacje o efektach tej metody.
Diadynamiczne prądy Bernarda od kilkudziesięciu lat są stosowane w fizjoterapii, m.in. do rehabilitacji kręgosłupa, stawów, ścięgien, wspomagania leczenia rwy kulszowej. Wiktor Żenni przez lata mieszkający w Australii, w oparciu o odkrycia amerykańskich uczonych, opracował własną unikatową metodę zastosowania tych prądów do stymulacji centralnego systemu nerwowego oraz narządów wewnętrznych jak: tarczyca, wątroba, żołądek, trzustka i jelita oraz jak ostatnio się to potwierdza także układ rozrodczy.
Najpierw eksperymentował na sobie i rodzinie. Kiedy badania potwierdziły pozytywne efekty, zaczął tą metodą pracować ze swoimi pacjentami, a następnie w 1990 roku zarejestrował ją w Australijskim Urzędzie Patentowym.
W schorzeniach tarczycy
W szczególności widoczne efekty daje metoda Żenni w schorzeniach tarczycy, a zwłaszcza w chorobie Basedowa i Hashimoto. „Po kilku sesjach u pana Wiktora Żenni oczy przestały mnie boleć i wróciły na swoje miejsce. Ustabilizował się też poziom hormonów, co potwierdzają kilkakrotne badania” – mówi była pacjentka, która przyprowadziła na wizytę koleżankę cierpiącą na nadczynność tarczycy.
– „Po trzech zabiegach tarczyca (obydwa płaty) zmniejszyła się. Mogę normalnie egzystować. Nie mam podduszeń. Nie męczę się, wchodząc na trzecie piętro – pisze w podziękowaniu Henryka O. z Lublina. – Załączam wyniki badań przed wizytami u Pana i po. Poprawa jest niewątpliwa. Dziękuję, że zmodyfikował Pan ten aparat do prądów Bernarda i opracował własną metodę, która przywraca ludziom zdrowie i normalny wygląd, co dla każdej kobiety jest bardzo ważne”. Metoda Żenni pomaga także w depresjach, a te jak wiadomo nasilają się jesienią i zimą, ale o tym przeczytacie w Poradniku „Czwartego Wymiaru”.
Niejako przy okazji, z racji występowania w charakterze królika doświadczalnego, odkryłam, że metoda, którą traktowałam z taką nieufnością, łagodzi także skutki przeziębienia, likwiduje uporczywy kaszel i drapanie w gardle.
Doświadczyłam tego osobiście, a piszę o tym, bo zbliża się pora jesiennych przeziębień.
A. G.
Dziecięce Porażenie Mózgowe
Trzeba przyznać, że potrafi „rozbroić” i przygotować do terapii nie tylko dorosłych, ale i małych pacjentów, co nie bywa takie łatwe, zwłaszcza w przypadku tych dotkniętych dziecięcym porażeniem mózgowym. Doktor Viktor sadza wygodnie pacjenta, a potem zakłada mu elektrody na czole, karku i punktach odpowiedzialnych za dane schorzenia. W trakcie sesji uważnie obserwuje reakcje, zadaje pytania i w razie potrzeby zmniejsza lub nasila natężenie prądów.
Po stymulacji centralnego systemu nerwowego u dzieci z porażeniem mózgowym w przypadkach lżejszego porażenia występuje wyraźna trwała poprawa. W przypadkach cięższych dr Żenni uczy opiekunów, jak wykonywać te stymulacje raz na tydzień. Rodzice mają do dyspozycji zmodyfikowany aparat do prądów Bernarda oraz umiejętności.
Natomiast terapia przewlekłego bólu, owrzodzenia żołądka, owrzodzenia jelit, otłuszczonej wątroby (po 4 stymulacjach, wątroba dr. Jerzego S. z Grodziska Maz. powróciła do normy) może być prowadzona przez osoby przeszkolone przez Wiktora Żenni. Ale najważniejsze są efekty. Dzięki metodzie Żenni już kilkudziesięcioro dzieci w Polsce uniknęło operacji wydłużenia ścięgien Achillesa.
Tego nie można tłumaczyć sugestią. To widać gołym okiem. Dlatego nie dziwię się, że matki przekazują sobie pocztą pantoflową informacje o tej metodzie.
Czwarty Wymiar, 11/2005