Metoda Żenni skuteczna w leczeniu Graves-Basedow
To skrócona nazwa zespołu chorobowego objawiającego się nadczynnością lub tzw. rozlanym przerostem tarczycy. Jednym z objawów jest wytrzeszcz gałek ocznych. Inne to m.in.: wole, przyspieszona czynność serca, nadmierna potliwośc, utrata sił i zwiększenie tempa przemiany materii. W skrajnych przypadkach chorobę leczy się operacyjnie.
Barbara Malarz mieszka w Hanowerze. Wyemigrowała tam przed laty i pracowała jako kreślarz. Zawsze pełna pomysłów i energii, by wcielać je w życie, była dla rodziny i znajomych okazem zdrowia. Wszyscy podziwiali jej żywiołowość.
– Jednak pod koniec lat 90 nagle coś dziwnego zaczęło dziać się z moim organizmem – opowiada 45-letnia dziś pani Barbara. – Czułam się coraz słabsza, wiecznie zmęczona, a najbardziej widocznym objawem tego. ze coś ze mną jest nie w porządku, było chudnięcie. W ciągu 4 miesięcy straciłam ponad 20 procent swojej wagi!
Zaniepokojona zaczęła odwiedzać lekarzy. Każdy stawiał inną diagnozę. Jeden zapisał jej nawet… tabletki na lepszą przemianę materii i kazał jej jeść. a nie głodować. – A ja przecież normalnie jadłam! – wspomina pani Barbara. – 1 wciąż nie wiedziałam, dlaczego mimo to tracę wagę i chęć do życia. Z miesiąca na miesiąc, z roku na rok byłam bardziej osowiała, nieobecna. Wreszcie znalazłam specjalistę. który zrobił mi kompletne badania i ustalił, że wszystkiemu winna jest tarczyca. Stwierdził też, ze jedynym ratunkiem jest dla mnie operacja wycięcia tarczycy. W moim stanie powinnam się natychmiast poddać temu zabiegowi. Aja potwornie się go bałam!
Tymczasem dolegliwości związane z nadpobudliwością gruczołu nasilały się. Najgorsze były: depresja, osłabienie i kłopoty z oczami. – Mogłam spać po 16 godzin na dobę – wspomina Barbara Malarz. – Ale mimo to wstawałam wykończona i poirytowana. Płakałam bez powodu, czułam się, jakbym umierała. Przez to wszystko wyprowadziła się ode mnie córka i straciłam pracę. To nie wszystko. Dawał mi się też strasznie we znaki wytrzeszcz oczu. Nie mogłam ich domknąć nawet w czasie snu. To jeden ze skutków tzw. zespołu Graves-Basedowa. Gałki oczne potwornie mnie bolały. Byle podmuch wiatru przysparzał cierpienia, a spać mogłam tylko z kompresami na powiekach. Nie było też mowy o noszeniu okularów.
Ponadto pani Barbarze garściami wypadały włosy. Wciąż jednak bała się operacji, bo, jak sama mówi, naczytała się relacji osób, które ją przeszły i po utracie tarczycy nie mogły dojść do siebie, wiecznie nękane huśtawkami emocjonalnymi.
Budziła się wykończona. Diagnoza okazała się trafna – nadczynność tego gruczołu objawiła się wkrótce „zgrubieniem” szyi. – Zaczęłam brać jakieś leki, które niewiele pomagały – wspomina pani Barbara.
– Szukałam ratunku w medycynie niekonwencjonalnej – wspomina. – Bez sukcesu. Az któregoś dnia koleżanka dała mi kontakt do jakiegoś pana w Polsce, doktora Żenniego, który leczy dolegliwości tarczycy.
Za jej namową, choć bez większego entuzjazmu, pojechałam do kraju.
Wiktor Żenni przeprowadził trzy zabiegi. Polegały one na przykładaniu do ciała elektrod i emisji prądów ze specjalnego urządzenia zwanego sanomatikiem.
– Szczerze mówiąc, nie zauważyłam zaraz po nich jakichś zmian – przyznaje pani Malarz. – Ale kilka tygodni po powrocie do Niemiec, koleżanka, z którą długo się nie widziałam, wykrzyknęła na mój widok: „O, jakie masz ładne oczy! Wyglądają dużo lepiej niż zwykle!”
To był pierwszy sygnał poprawy. Kolejnym było ustąpienie bólu oczu. Zachęcona postępami w leczeniu pojechała na kolejne zabiegi do Polski. – One jezcze bardziej mi pomogły! – mówi uradowana. – Wytrzeszcz prawie minął. Zaczęłam się wysypiać. Powoli odzyskałam też dawną wagę. Moja niemiecka lekarka z zaskoczeniem stwierdziła, ze obwód szyi zmniejszył się znacznie, a jakiś czas później, po badaniach USG odkryła też zmniejszenie objętości tarczycy o 70 procent! Nie mogła w to uwierzyć! Mówiła, że trafiłam w ręce cudotwórcy.
Od ponad roku tarczyca pani Barbary funkcjonuje prawie bez zarzutu. Zapomniała juz o depresji, dobrze śpi, ma silę i chęci do pracy – malowania obrazów. A zafascynowana metodą, dzięki której wyzdrowiała, sama ją popularyzuje. Mówi, że dzięki niej uwierzyła w cuda.
Pani Domu, nr 27 (2004)
Sprawdź również: